Wspólnymi staraniami, oddajemy do Waszej dyspozycji pierwszą część materiałów dot. Stalagu II B w Czarnem. Jest to przekład ze źródeł francuskojęzycznych. Za wszelkie uwagi i konstruktywną krytykę z góry dziękujemy.
Waldek, Simone.
Stalag II B był położony na wschodzie Prus, na Pomorzu, regionie pierwotnie polskim, który został skolonizowany przez Niemców w okresie 1772- 1945.Odległy 2,4 km na na zachód od małego miasta Czarne (około tysiąc mieszkańców w tamtym czasie) w powiecie czarnieńsko- człuchowskim, nad rzeką Kudow.Ten region, oparty na lasach, jeziorach i bagnach, w połowie drogi między granicą niemiecko- sowiecką znajdował się dokładniej na północ od Berlina, między Szczecinem a Gdańskiem, niedaleko Bałtyku. Rozciągała się tu największa w tej części Europy strefa bagien i trzęsawisk.
Ziemia była uboga, piaszczysta i często zakwaszona. Tutejszy klimat nie jest z gatunku „szpitalnych”, lata są krótkie i bardzo gorące,a zimy długie i srogie. Niebo bywa czyste zaledwie przez 30- 50 dni w roku, śnieg jest obecny przez 4 miesiące. Najgorętsze miesiące to maj i czerwiec. W 1941 roku pobity został tutaj rekord ujemnej temperatury, kiedy zanotowano -41 stopni Celsjusza. Polacy określali ten obszar jako biegun zimna. Gospodarka rolna była tutaj ograniczona do uprawy zboża, ziemniaków i hodowli bydła. Znajdowały się tutaj wielkie folwarki założone i prowadzone przez przybyłych dawniej kolonizatorów niemieckich. Miejsce doskonałe do założenia obozu gdyż było by bardzo znaleźć stąd drogę ucieczki.
Sam Stalag II B był właściwie złożony z dwóch osobnych obozów. Obóz północny gdzie byli internowani: Polacy, Francuzi (20000), Belgowie (900) i Serbowie (1600). I wybiegając w przyszłość, trafili tu w 1943 roku pierwsi Amerykanie pojmani w Tunezji. Z początkowych 451 żołnierzy ich liczba zwiększyła się do 7200 w styczniu 1945 roku. Obóz wschodni: był zarezerwowany dla Sowietów i Włochów. To tłumaczy dlaczego w źródłach występują nazwiska dwóch komendantów obozu. Jednakże łączna zwierzchność skupiała się w rękach komendanta części północnej.
Kadra obozu składała się z:
Komendant: pułkownik Von Keppler i podpułkownik Von Bernuth (kierujący obozem wschodnim).
Zastępca : podpułkownik Segars
Oficer ochorony obozu: Kapitan Giesel
Główny lekarz obozu : Kapitan Wagner
Szef cenzury : podoficer Krause
Podoficer obozu : Adjudant Kohler
Część północna jest historycznie najstarsza.
Pod koniec XVIII wieku, armia pruska stworzyła na Pomorzu, w tym dogodnym miejscu, rozległy obóz ćwiczebny, który został podczas I W.Ś. zamieniony na obóz jeniecki dla Rosjan i Polaków z armii carskiej. Kolejna zmiana przeznaczenia tego miejsca miała miejsce po objęciu władzy przez nazistów, kiedy po 1933 roku urządzono tu obóz koncentracyjny dla komunistów i opozycji politycznej.W końcu, we wrześniu 39', obóz został ponownie przekształcony na miejsce przetrzymywania jeńców wojennych. Był on usytuowany około 200 metrów od linii kolejowej, która była wykorzystywana do rozpoczęcia operacji Barbarossa. Pierwszymi więźniami w obozie byli Polacy w liczbie 1691 żołnierzy, w październiku 1940 roku. W większości pochodzili oni z rozbitej Armii Pomorze generała Bortnowskiego.
Na początku istnienia Stalagu II B, Polacy żyli pod gołym niebem lub w najlepszym wypadku pod prostymi namiotami, również podczas strasznej zimy 1939- 1940. Wielu z jeńców w tym czasie zmarło. Trzeba było czekać aż do 1941 roku ażeby obóz w całości pokrył się siecią baraków.
Omawiany obóz zajmował dziecięć hektarów. Teren był otoczony podwójną barierą z drutu kolczastego. Poszczególne ogrodzenia wyznaczały sekcje i podsekcje. Wszystkie baraki były zbudowane w identyczny sposób. Mierzyły 15 na 55 metrów, były podzielone na 2 pomieszczenia. Część mieszkalną i toalety, które liczyły 20 kabin. Bierząca woda była dostępna przez 24 godziny na dobę z wyjątkiem dwóch ostatnich miesięcy wojny.Ilość opału była zawsze niewystarczająca, ale w grudniu 1944 roku, poczas ofensywy w Ardenach, została jeszcze ograniczona do 12 kilogramów węgla na dzień. W dniach, kiedy temperatura była wyższa ta liczba była jeszcze zmniejszana.
Jeńcy byli zgromadzeni i spali na piętrowych łóżkach – 3 poziomowych dla Francuzów i 4 poziomowych dla innych nacji. Z relacji świadków wynika, że każdy przetrzymywany dysponował jedną derką lub siennikiem, oraz jedną do trzech kołder pochodzących od Niemców bądź z Czerwonego Krzyża.
Każda narodowość podlegała innemu traktowaniu, które było uzależnione od aktualnej sytuacji międzynarodowej i militarnej.
Wewnąrz obozu północnego znajdował się teren "rekreacyjny", warsztaty, ambulatorium, prysznice, etc.
W lipcu 1940 roku, rozpoczęto przyjmowanie więźniów francuskich i belgijskich ( 1 845 000 Francuzów i 250 000 Belgów pojmano w czasie ofensywy niemieckiej w lecie 1940 roku).
Dzięwiątce więźniów belgijskich udał się uciec z Czarnego.
Żeby zwolnić trochę miejsca, nie zważając na konwencje międzynarodowe, więźniowie z kampanii wrześniowej byli wysyłani jako robotnicy przymusowi na zewnątrz obozu, gdzie byli po prostu kierowani do obozów koncentracyjnych, tam znikali... Rdzenni mieszkańcy Pomorza z Armii Polskiej- Kaszubi- byli głodzeni i bici dotąd, aż przyjmowali obywatlestwo niemieckie.
Budowa drugiego obozu, wschodniego, rozpoczeła się w czerwcu 1941 roku. Był on położony na południe od linii kolejowej, 1,5 kilometra od pierwszego stalagu. Według tłumaczeń z tekstów polskich, ten obóz znajdował się na prawo od torów trasy Chojnice- Czarne.
Był on zakładany po fakcie, aby zgromadzić gdzieś niewiarygodne ilości żołnierzy sowieckich pojmanych podczas operacji Barbarossa.
Wedle tekstu opublikowanego przez urząd miasta Czarnego, razem z Rosjanami byli przetrzymywani w późniejszym okresie jeńcy włoscy. Sowieci byli stłoczeni w tym obozie bez żadnego dachu nad głową. Ponadto, byli oni złapani na początku kampanii na wschodzie, w trakcie lata, kiedy nie mieli przy sobie czapek, zimowych płaszczy i butów z cholewami (w późniejszym okresie, Niemcy jako, że nie przeiwdzieli trudów rosyjskiej zimy, pozwbawiali schwytanych sołdatów ich zimowego zaopatrzenia).
Jeńcy starali się przeżyć tworząc w ziemi proste ziemianki. Nie należy się dziwić, że w listopadzie 1941 roku w obozie wybuchła epidemia tyfusu. Trwała aż do marca roku następnego. Szacuje się, że przez te kilka miesięcy choroba pochłoneła życie ok. 40 000 osób. Byli oni grzebani w masowych mogiłach, które są obecnie oznaczane poprzez kamienne płyty w formie gwiazdy, na której umieszczano sierp i młot. Można je ujrzeć do dziś.
Zaznaczmy, że również niemieccy strażnicy zostali dotknięci przez szerzącą się chorobę. To dla nich dyrekcja obozu powzięła pierwsze kroki sanitarne. Sowieci jako "podludzie", musieli tłoczyć się w ponad tysiąc osób w jednym baraku podczas gdy w obozie północnym na tej samej powierzchni było przetrzymywanych 600 ludzi. Oprócz tego, podczas gdy wznoszono baraki sowieckie, zima trwała w najlepsze, a ukończone już budynki pozostawały bez okien i drzwi i to mimo tego, iż w okolicy nigdy nie brakował drewna.
Trzeba z całą mocą podkreślić, że Niemcy traktowali jeńców bardzo zróżnicowanie w zależności od narodowości. Przedstawiają to dwie liczby. Podczas wojny w Europie, Niemcy wzięli do niewoli 93 941 żołnierzy amerykańskich. 99% z nich przeżyło. Z wyjątkiem robót porządkowych, jeńcy z Ameryki Północnej nie wykonywali prac na zewewnątrz obozu. Byli oni zaliczeni do "elity". Przydzielano im zajęcia sekretarzy, krawców, szewców kucharzy, etc. 95% pozostałych jeńców pracował pracowało poza obozem w Komandach.
Kwiecień 1945 przyniósł obozowi wyzwolenie z rąk Armii Czerwonej. Wydaje się, że sposób w jaki traktowano więźniów w Stalagu II B, był podobny do tego z innych miejsc do tego przeznaczonych. Można powiedzieć, że jeśli warunki życia były brutalne, to po ofensywie w Ardenach stały się one przyczynkiem do czystej i prostej śmierci. Tego rodzaju śmierć była przez strażników kwalifikowana jako "smierć przy próbie ucieczki".
Francuscy autorzy dotarli do wspomnień naocznego świadka tamtych dni, amerykańskiego żołnierza, Steve'a Loper'a, jeńca wojennego No. 20394. Przypomina on sobie doskonale, że jego rodacy mieli lżejszy los od innych przetrzymywanych w obozie.
"Po ośmiu dniach podróży dotarliśmy do Stalagu II B. Obóz był położony na północy Niemiec. Po naszym przyjeździe otrzymaliśmy nasze "psie obroże" czyli numery identyfikacyjne. Otrzymałem numer 20 394. Sam Stalag był miejscem przygnębiającym i rozczarowującym. Baraki były ciemne i złowieszcze, ze słabą wentylacją. Łóżka zaopatrzone w sienniki wznosiły się na wysokość 4 poziomów. Warunki higieniczne prawie zerowe, bez wspominania o poczuciu intymności. Zapachem śmierci przesiąknięte były tam wszystkie przedmioty. Osobiście, obóz w Hammerstein był dla mnie miejscem najbardziej przygnębiającym i zarazem najtrudniejszym okresem jaki musiałem przejść podczas całej II W.S.
Trzy dni po naszym przybyciu do obozu, komendant oświadczył nam, że jeńcy wojenni z wyjątkiem podoficerów, będą pracować dla "Matki Ojczyzny", rzecz jasna niemieckiej. W naszej grupie było około 50 osób, które posiadały różne techniczne specjalności. Komendant powiedział nam, że z racji tego, iż nie jesteśmy podoficerami, będziemy pracować na zewnątrz stalagu w gospodarstwach rolnych bądź zakładach i warsztatach produkcyjnych..
Wszyscy jeńcy posiadający kwalifikacje techniczne byli wzywani do różnych prac poza obozem w trzy osobowych grupach. Przedstawiciel naszej grupy odpowiedział wtedy, że byliśmy podoficerami armii Stanów Zjednoczonych i nie podporządkujemy się obowiązkowi pracy wedle postanowień Konwencji Genewskiej.
Komendant odparł:
Nie ma pracy, nie ma jedzenia!
Powiedziałem sobie wtedy w duchu, że jeśli po to by przeżyć, będę musiał pracować dla Niemców, trzeba będzie po prostu przez to przejść...
Kiedy do obozu przybyli na inspekcję przedstawiciele Czerwonego Krzyża, aby zweryfikować warunki przestrzegania Konwencji, Niemcy w pośpiechu sprzątali i urządzali baraki i pilnowali czy każdy ma na wyposażeniu dobrą kołdrę i siennik na swojej pryczy. Sposób traktowania chorych wśród jeńców sowieckich był o wiele bardziej brutalny niż wśród nas. Podczas gdy jeden po drugim zbliżał się do śmierci, ich towarzysze wyprowadzali ich na apele (podtrzymując jednocześnie) aby zostali oni ujęci podczas liczenia a następnie uwzględnieni przy rozdzielaniu racji żywnościowych. Umarli każdego ranka byli wywożeni na dwukołowych wózkach. Byli chowani poza obozem w długich w rowach, głębokich i szerokich na 2 metry. Byli zrzucani do tych dołów niczym bale drzewa. Gdy rowy były prawie całkowicie pełne przykrywano je warstwą ziemi. Zawsze można było rozpoznać gdzie znajdują się sowieccy jeńcy ze względu na gnijący i typowy dla osób chorych zapach. Sowieci byli torturowani poprzez notoryczne wystawianie ich na palącym słońcu bądź siarczystym mrozie. Innym razem wykorzystywano ich do eksperymentów medycznych.
Racje żywnościowe przeznaczane dla jeńców przez komendanturę nie były nigdy wystarczające zarówno pod względem ilości jak i jakości. W Niemczech otrzymywaliśmy ziemniaki, chleb, zupę, ser i czasami małe sztuki mięsa, które były dodawane do zupy. Żadnych owoców ani warzyw. Wartość odżywcza wahała się w granicach 700- 800 kalorii. Natomiast nie istniały żadne możliwości uzupełniania witamin i soli mineralnych. Nazistowska propaganda głosiła, że więźniowie otrzymują dawkę 1500 kalorii na dzień. Generalnie, jeńcy otrzymywali każdego tygodnia paczki z Czerwonego Krzyża, które zawsze były bardzo wyczekiwane. Mogły one ważyć 3,5 kg. Zazwyczaj zawierały one puszkę mleka w proszku, puszkę wołowiny bądź słoniny, kawałki cukru, kawę instant, suchary, rodzynki bądź suszone śliwki, ser, tabliczkę czekolady i paczkę papierosów. Była to nieocenione uzupełnienie diety serwowanej przez administrację obozu. Wydaje mi się, że nie przeżył bym w tym obozowym stresie i na głodowych racjach gdyby nie owe paczki z Czerwonego Krzyża.
_________________ Если твои поиски зашли в тупик, то знай, что ты уже нашел то, что искал, благодаря нам.
Пани Маркин дает согласие на использование личных фотографий и ответов по поискам только с условием ссылки на сайт где они помещены.
|