Życie stracić było można w ciągu jednej sekundy. Pamięć o koszmarze, stworzonym przez hitlerowskich katów, będzie przerażać jeszcze wiele lat.
Obóz Stalag 366 powstał 28 października 1941 r., w wyniku przemianowania obozu jenieckiego dla oficerów radzieckich Oflag 58. Dzielił się na 2 obozy częściowe, wchodzące w skład obozu głównego.
Pierwszy z nich znajdował się w Siedlcach, zaś drugi został utytułowany w miejscowościach: Suchożebry i Wola Suchożebrska. Stalag 366 posiadał także swoją filię w Białej Podlaskiej, która do przełomu 1942/43 była samodzielnym obozem o nazwie Dulag.
W obozie najliczniejszą grupę jeńców stanowili żołnierze radzieccy - w grudniu 1942 r. było ich aż 19.459. Więziono również żołnierzy francuskich oraz włoskich (od końca września 1943 r. do marca 1944 r.).
Choć obóz przewidziano niemal wyłącznie dla jeńców z ZSRR, Francji i Włoch, przebywali w nim też Polacy. Wśród nich był m. in. Szymon Kuźma. Powołany do Armii Czerwonej w 1940 r., wkrótce dostał się do niewoli niemieckiej w okolicy Smoleńska. W marcu 1942 r. przebywał kilka dni w obozie suchożebrskim. Dotknięty bestialstwem strażników, wespół z innymi więźniami, rzucił się do ucieczki. Ukrył się w okolicach wsi Chłopków i Szpaki i dzięki pomocy mieszkańców uniknął śmierci w obozie.
W następnym roku udało się uciec 7 oficerom radzieckim. Mieszkaniec wsi Harbasy, Grzegorz Twardowski, przewiózł żołnierzy przez Bug, dzięki czemu ocalili życie.
W obozie panował głód i choroby. Do dzisiejszego dnia przeraża mnie wspomnienie obozu. Sytuacja tam panująca była straszna. Widziałem setki trupów żołnierzy radzieckich. Jednak najgorszy był widok zwłok, z odciętymi fragmentami ciała, zjadanymi przez więźniów - wspominał świadek wydarzeń. Każdego wieczoru, prócz niedziel, wywożono dziesiątki ciał, zgromadzonych na placu. Grzebano je na przyobozowym cmentarzu. Jeńcy padali z wycięczenia; chorzy i inwalidzi byli natychmiast rozstrzeliwani, szerzył się kanibalizm. Na własne oczy widziałem fakt zjadania przez jeńca kawałków mięsa ludzkiego w stanie surowym (...) - zeznał inny świadek, Stefan Olszewski.
Pierwsze transporty więźniów przybyły jesienią 1941 r. W roku następnym przybywały już regularnie. Początkowo siedlczanie wspomagali jeńców, głównie dostarczając im żywność. Jednak surowe kary zmusiły do zaprzestania akcji pomocowych. - Kiedy do Siedlec przybywały pierwsze transporty, staraliśmy się jak tylko było można pomagać tym nieszczęśnikom. Początkowo udawało nam się przerzucić czasem jakąś paczkę z żywnością, lecz kiedy Niemcy zaczęli wyłapywać uczestników akcji i zamykać ich w więzieniu, pomoc udzielana jeńcom, głównie przez ludzi zamieszkujące ulice okalające obóz, została zawieszona - mówi pan Andrzej, 82-letni mieszkaniec Siedlec.
W połowie grudnia 1941 r. zlikwidowano obóz w Woli Suchożebrskiej, a jeńców przewieziono do Suchożebr i Siedlec. Jednak w marcu 1942 r. rozpoczęto likwidację również obozu suchożebrskiego. Ostatni transport przybył na jesieni 1942 r., a w kilka tygodni później przestał on zupełnie istnieć.
Na terenie siedleckiego obozu zorganizowano warsztat szewski, koszykarski oraz krawiecki. Więźniowie wyplatali maty i pracowali nad słomianym i drewnianym obuwiem. Ponadto byli zatrudniani przy wyrębach lasu i załadunku żwiru. Zajmowali się także wyładunkiem węgla, pracami na roli oraz robotami drogowymi i porządkowymi. Między 9 a 11 listopada 1943 r. grupa jeńców została zatrudniona przy ekshumacji cywilów, pogrzebanych w parku obok szpitala.
We wrześniu 1943 r. oddziały włoskie, które stacjonowały w Siedlcach, odmówiły współpracy z Niemcami. - Wiadomo, iż Rosjanie, jako wrogowie, będą przetrzymywani w obozie, lecz zdziwiło mnie to, że do niewoli dostali się również żołnierze włoscy, uznawani za sojuszników hitlerowców - dodaje pan Andrzej. Konsekwencją tej decyzji było rozbrojenie i internowanie Włochów. Do obozu zaczęły przybywać transporty włoskich jeńców z terenów wschodnich i z północno-wschodniego Mazowsza. Wiosną 1944 r. jeńców zaczęto wywozić z Siedlec. Ostatni taki transport wyruszył do Częstochowy 25 marca 1944 r.
W lipcu 1944 r. większość więźniów (około 2 tys.), poprowadzono w kierunku Garwolina. Kilkuset niezdolnych do drogi, pozostawiono w obozie. Tylko niektórzy przeżyli do czasu nadejścia Armii Czerwonej i zajęcia miasta. Oficjalnie obóz Stalag 366 rozwiązano 31 sierpnia 1944 r. w Jakobsdarf, na Śląsku.
Niestety, mimo upływu 60 lat od momentu likwidacji obozu, historia jego istnienia znana jest tylko niewielu siedlczanom. Szkoda, że wielu mieszkańców miasta nie ma pojęcia o ważnych wydarzeniach, jakich jak istnienie Stalagu.
Życie stracić było można w ciągu jednej sekundy. Pamięć o koszmarze, stworzonym przez hitlerowskich katów, będzie przerażać jeszcze wiele lat.
Obóz Stalag 366 powstał 28 października 1941 r., w wyniku przemianowania obozu jenieckiego dla oficerów radzieckich Oflag 58. Dzielił się na 2 obozy częściowe, wchodzące w skład obozu głównego.
Pierwszy z nich znajdował się w Siedlcach, zaś drugi został utytułowany w miejscowościach: Suchożebry i Wola Suchożebrska. Stalag 366 posiadał także swoją filię w Białej Podlaskiej, która do przełomu 1942/43 była samodzielnym obozem o nazwie Dulag.
W obozie najliczniejszą grupę jeńców stanowili żołnierze radzieccy - w grudniu 1942 r. było ich aż 19.459. Więziono również żołnierzy francuskich oraz włoskich (od końca września 1943 r. do marca 1944 r.).
Choć obóz przewidziano niemal wyłącznie dla jeńców z ZSRR, Francji i Włoch, przebywali w nim też Polacy. Wśród nich był m. in. Szymon Kuźma. Powołany do Armii Czerwonej w 1940 r., wkrótce dostał się do niewoli niemieckiej w okolicy Smoleńska. W marcu 1942 r. przebywał kilka dni w obozie suchożebrskim. Dotknięty bestialstwem strażników, wespół z innymi więźniami, rzucił się do ucieczki. Ukrył się w okolicach wsi Chłopków i Szpaki i dzięki pomocy mieszkańców uniknął śmierci w obozie.
W następnym roku udało się uciec 7 oficerom radzieckim. Mieszkaniec wsi Harbasy, Grzegorz Twardowski, przewiózł żołnierzy przez Bug, dzięki czemu ocalili życie.
W obozie panował głód i choroby. Do dzisiejszego dnia przeraża mnie wspomnienie obozu. Sytuacja tam panująca była straszna. Widziałem setki trupów żołnierzy radzieckich. Jednak najgorszy był widok zwłok, z odciętymi fragmentami ciała, zjadanymi przez więźniów - wspominał świadek wydarzeń. Każdego wieczoru, prócz niedziel, wywożono dziesiątki ciał, zgromadzonych na placu. Grzebano je na przyobozowym cmentarzu. Jeńcy padali z wycięczenia; chorzy i inwalidzi byli natychmiast rozstrzeliwani, szerzył się kanibalizm. Na własne oczy widziałem fakt zjadania przez jeńca kawałków mięsa ludzkiego w stanie surowym (...) - zeznał inny świadek, Stefan Olszewski.
Pierwsze transporty więźniów przybyły jesienią 1941 r. W roku następnym przybywały już regularnie. Początkowo siedlczanie wspomagali jeńców, głównie dostarczając im żywność. Jednak surowe kary zmusiły do zaprzestania akcji pomocowych. - Kiedy do Siedlec przybywały pierwsze transporty, staraliśmy się jak tylko było można pomagać tym nieszczęśnikom. Początkowo udawało nam się przerzucić czasem jakąś paczkę z żywnością, lecz kiedy Niemcy zaczęli wyłapywać uczestników akcji i zamykać ich w więzieniu, pomoc udzielana jeńcom, głównie przez ludzi zamieszkujące ulice okalające obóz, została zawieszona - mówi pan Andrzej, 82-letni mieszkaniec Siedlec.
W połowie grudnia 1941 r. zlikwidowano obóz w Woli Suchożebrskiej, a jeńców przewieziono do Suchożebr i Siedlec. Jednak w marcu 1942 r. rozpoczęto likwidację również obozu suchożebrskiego. Ostatni transport przybył na jesieni 1942 r., a w kilka tygodni później przestał on zupełnie istnieć.
Na terenie siedleckiego obozu zorganizowano warsztat szewski, koszykarski oraz krawiecki. Więźniowie wyplatali maty i pracowali nad słomianym i drewnianym obuwiem. Ponadto byli zatrudniani przy wyrębach lasu i załadunku żwiru. Zajmowali się także wyładunkiem węgla, pracami na roli oraz robotami drogowymi i porządkowymi. Między 9 a 11 listopada 1943 r. grupa jeńców została zatrudniona przy ekshumacji cywilów, pogrzebanych w parku obok szpitala.
We wrześniu 1943 r. oddziały włoskie, które stacjonowały w Siedlcach, odmówiły współpracy z Niemcami. - Wiadomo, iż Rosjanie, jako wrogowie, będą przetrzymywani w obozie, lecz zdziwiło mnie to, że do niewoli dostali się również żołnierze włoscy, uznawani za sojuszników hitlerowców - dodaje pan Andrzej. Konsekwencją tej decyzji było rozbrojenie i internowanie Włochów. Do obozu zaczęły przybywać transporty włoskich jeńców z terenów wschodnich i z północno-wschodniego Mazowsza. Wiosną 1944 r. jeńców zaczęto wywozić z Siedlec. Ostatni taki transport wyruszył do Częstochowy 25 marca 1944 r.
W lipcu 1944 r. większość więźniów (około 2 tys.), poprowadzono w kierunku Garwolina. Kilkuset niezdolnych do drogi, pozostawiono w obozie. Tylko niektórzy przeżyli do czasu nadejścia Armii Czerwonej i zajęcia miasta. Oficjalnie obóz Stalag 366 rozwiązano 31 sierpnia 1944 r. w Jakobsdarf, na Śląsku.
Niestety, mimo upływu 60 lat od momentu likwidacji obozu, historia jego istnienia znana jest tylko niewielu siedlczanom. Szkoda, że wielu mieszkańców miasta nie ma pojęcia o ważnych wydarzeniach, jakich jak istnienie Stalagu.
Życie stracić było można w ciągu jednej sekundy. Pamięć o koszmarze, stworzonym przez hitlerowskich katów, będzie przerażać jeszcze wiele lat.
Obóz Stalag 366 powstał 28 października 1941 r., w wyniku przemianowania obozu jenieckiego dla oficerów radzieckich Oflag 58. Dzielił się na 2 obozy częściowe, wchodzące w skład obozu głównego.
Pierwszy z nich znajdował się w Siedlcach, zaś drugi został utytułowany w miejscowościach: Suchożebry i Wola Suchożebrska. Stalag 366 posiadał także swoją filię w Białej Podlaskiej, która do przełomu 1942/43 była samodzielnym obozem o nazwie Dulag.
W obozie najliczniejszą grupę jeńców stanowili żołnierze radzieccy - w grudniu 1942 r. było ich aż 19.459. Więziono również żołnierzy francuskich oraz włoskich (od końca września 1943 r. do marca 1944 r.).
Choć obóz przewidziano niemal wyłącznie dla jeńców z ZSRR, Francji i Włoch, przebywali w nim też Polacy. Wśród nich był m. in. Szymon Kuźma. Powołany do Armii Czerwonej w 1940 r., wkrótce dostał się do niewoli niemieckiej w okolicy Smoleńska. W marcu 1942 r. przebywał kilka dni w obozie suchożebrskim. Dotknięty bestialstwem strażników, wespół z innymi więźniami, rzucił się do ucieczki. Ukrył się w okolicach wsi Chłopków i Szpaki i dzięki pomocy mieszkańców uniknął śmierci w obozie.
W następnym roku udało się uciec 7 oficerom radzieckim. Mieszkaniec wsi Harbasy, Grzegorz Twardowski, przewiózł żołnierzy przez Bug, dzięki czemu ocalili życie.
W obozie panował głód i choroby. Do dzisiejszego dnia przeraża mnie wspomnienie obozu. Sytuacja tam panująca była straszna. Widziałem setki trupów żołnierzy radzieckich. Jednak najgorszy był widok zwłok, z odciętymi fragmentami ciała, zjadanymi przez więźniów - wspominał świadek wydarzeń. Każdego wieczoru, prócz niedziel, wywożono dziesiątki ciał, zgromadzonych na placu. Grzebano je na przyobozowym cmentarzu. Jeńcy padali z wycięczenia; chorzy i inwalidzi byli natychmiast rozstrzeliwani, szerzył się kanibalizm. Na własne oczy widziałem fakt zjadania przez jeńca kawałków mięsa ludzkiego w stanie surowym (...) - zeznał inny świadek, Stefan Olszewski.
Pierwsze transporty więźniów przybyły jesienią 1941 r. W roku następnym przybywały już regularnie. Początkowo siedlczanie wspomagali jeńców, głównie dostarczając im żywność. Jednak surowe kary zmusiły do zaprzestania akcji pomocowych. - Kiedy do Siedlec przybywały pierwsze transporty, staraliśmy się jak tylko było można pomagać tym nieszczęśnikom. Początkowo udawało nam się przerzucić czasem jakąś paczkę z żywnością, lecz kiedy Niemcy zaczęli wyłapywać uczestników akcji i zamykać ich w więzieniu, pomoc udzielana jeńcom, głównie przez ludzi zamieszkujące ulice okalające obóz, została zawieszona - mówi pan Andrzej, 82-letni mieszkaniec Siedlec.
W połowie grudnia 1941 r. zlikwidowano obóz w Woli Suchożebrskiej, a jeńców przewieziono do Suchożebr i Siedlec. Jednak w marcu 1942 r. rozpoczęto likwidację również obozu suchożebrskiego. Ostatni transport przybył na jesieni 1942 r., a w kilka tygodni później przestał on zupełnie istnieć.
Na terenie siedleckiego obozu zorganizowano warsztat szewski, koszykarski oraz krawiecki. Więźniowie wyplatali maty i pracowali nad słomianym i drewnianym obuwiem. Ponadto byli zatrudniani przy wyrębach lasu i załadunku żwiru. Zajmowali się także wyładunkiem węgla, pracami na roli oraz robotami drogowymi i porządkowymi. Między 9 a 11 listopada 1943 r. grupa jeńców została zatrudniona przy ekshumacji cywilów, pogrzebanych w parku obok szpitala.
We wrześniu 1943 r. oddziały włoskie, które stacjonowały w Siedlcach, odmówiły współpracy z Niemcami. - Wiadomo, iż Rosjanie, jako wrogowie, będą przetrzymywani w obozie, lecz zdziwiło mnie to, że do niewoli dostali się również żołnierze włoscy, uznawani za sojuszników hitlerowców - dodaje pan Andrzej. Konsekwencją tej decyzji było rozbrojenie i internowanie Włochów. Do obozu zaczęły przybywać transporty włoskich jeńców z terenów wschodnich i z północno-wschodniego Mazowsza. Wiosną 1944 r. jeńców zaczęto wywozić z Siedlec. Ostatni taki transport wyruszył do Częstochowy 25 marca 1944 r.
W lipcu 1944 r. większość więźniów (około 2 tys.), poprowadzono w kierunku Garwolina. Kilkuset niezdolnych do drogi, pozostawiono w obozie. Tylko niektórzy przeżyli do czasu nadejścia Armii Czerwonej i zajęcia miasta. Oficjalnie obóz Stalag 366 rozwiązano 31 sierpnia 1944 r. w Jakobsdarf, na Śląsku.
Niestety, mimo upływu 60 lat od momentu likwidacji obozu, historia jego istnienia znana jest tylko niewielu siedlczanom. Szkoda, że wielu mieszkańców miasta nie ma pojęcia o ważnych wydarzeniach, jakich jak istnienie Stalagu.
http://www.echo.siedlce.net/index.php?p ... h_iid=1301